W końcu się doczekaliśmy!
Nadszedł dzień wyjazdu do Gdyni, z Gdyni do Karlskrony, rowerowy trening i powrót. 🙂
Z Poznania wyjechaliśmy pociągiem o 7:36.
W Gdyni byliśmy parę minut po 11:30.
Od razu pojechaliśmy do portu odebrać bilety.
Jednak okazało się, że kasy otwarte są w godzinach 7-9 i od 14.
Wiedzieliśmy już, gdzie jest terminal więc pojechaliśmy na miasto, pozwiedzać trochę. 🙂
W sumie zrobiliśmy ok 30km po Gdyni. Tu i tam zrobiliśmy zdjęcia. 🙂
Wróciliśmy ponownie po bilety i już odliczaliśmy minuty do otwarcie bramy samochodowej i odprawy. 🙂
Zanim wjechaliśmy na statek musieliśmy poczekać aż wyjadą samochody, które przypłynęły.
Udało nam się też zrobić zdjęcia na tle statku. Ogromny jest ten statek!!!
Na statek wjechaliśmy ok 17:50.
Zostawiliśmy Meridki bezpiecznie przypięte i poszliśmy znaleźć swoją kabinę.
Niestety okazało się, że jeszcze jest sprzątanie, trwało prawie godzinę, więc swoje musieliśmy odczekać.
Zmęczeni byliśmy koszmarnie, dlatego bardzo już chcieliśmy być w naszej kajucie i położyć się, żeby odpocząć i nabrać sił.
W końcu chwila odpoczynku! 🙂
Gdy już trochę odpoczęłam poszłam na piętro 9 by skorzystać z wifi.
Psikus był taki, że słabo działało, więc udało mi się wrzucić zdjęcie jedynie na Instagram. 🙂
Wracam się do kabiny, otwieram drzwi i co widzę?
Woda! Cała podłoga w wodzie i to nie mało!
Szybko budzę Pawła i mówię trzeba coś z tym zrobić!
Udało mi się znaleźć w holu przechodzące dwie pracownice obsługi statku.
Zdziwiły się i powiedziały, że zaraz podejdą.
Jak zobaczyły sytuację w kabinie, spytały się co z bagażami czy nie zamokły, na szczęście na podłodze mieliśmy położoną tylko reklamówkę z jedzeniem.
Zdążyliśmy się spakować i dostaliśmy karty do nowej kabiny. Natomiast w ramach rekompensaty dostaliśmy voucher na śniadanie, obiad i kolacje. 🙂
Przygody muszą być, przynajmniej mieliśmy oryginalny pobyt w kabinie. 😀
12h spędzonych na statku szybko minęło. Obudziliśmy się rano i poszliśmy na śniadanie.
Śniadanie było przepyszne! Dodało nam dużo energii od rana przed aktywnym dniem. 🙂
Po śniadaniu poszliśmy zwiedzić statek i zrobiliśmy kilka zdjęć. 🙂
Meridki na statku. 🙂
O godzinie 9 dopłynęliśmy!
W planach mieliśmy trening rowerowy trasą potopu rowerowego – 75km.
Tak też pojechaliśmy podziwiając okolice.
Szkoda, że w Szwecji jest tak zimno. Na całe szczęście nie padało.
Krajobraz jest ładny. Widzieliśmy owce, krowy, małego zająca biegnącego ścieżką rowerową, takie urozmaicenie okolicy. 🙂
Myślałam, że w Szwecji jest bardziej równy teren, nic bardziej mylnego!
Co chwilę jakiś podjazd, a niektóre takie strome!
Także dały o sobie znać i ta trasa wymęczyła mnie bardziej niż wyprawa Karpacz-Czechy, gdzie cały czas jechaliśmy pod górkę.
Nie wiem jak to możliwe, ale tak było, organizm dostał solidną dawkę wysiłku. 😉
Muszę jeszcze napisać o ścieżkach dla rowerzystów. BOMBA!!!
Naprawdę tam jest raj dla rowerzystów. 🙂
Ścieżki asfaltowe, przy drodze. Było bardzo mało momentów, gdzie ścieżek nie było.
Także jestem pod wrażeniem jak przystosowane są drogi. Szkoda, ze w Polsce tak nie mamy. 🙂
Po ścieżkach rowerowych wyznaczona jest również trasa dla biegaczy, którzy biorą udział w potopie biegowym.
Szczerze zazdroszczę Wam! Trasa jest bardzo fajna i sama chętnie bym tam pobiegała.
Jednak myślę, że będzie też wymagająca, trochę podbiegów jest. 🙂
Po przejechaniu trasy pojechaliśmy jeszcze do Karlskrony.
Bardzo ładnie tam jest. Jednak zaczęło padać, więc poszliśmy na kawę i posiedzieć trochę w ciepłym. 🙂
Za dużo nie zwiedziliśmy, ale myślę, że jeszcze kiedyś będzie okazja. 🙂
Wracaliśmy bardzo malowniczą trasą. Zobaczcie sami :
Humory jak widać dopisywały. 🙂
Płynęliśmy dokładnie statkiem Stena Spirit jest tak olbrzymi, ze widać go z daleka.
Wypatrzyliśmy go daleko, daleko w połowie trasy rowerowej, gdy byliśmy na moście. 🙂
Ze względu na słabą pogodę pojechaliśmy na 17:30 do portu.
Na statek można wjechać 2h przed wypłynięciem.
Ale, ale nie tak szybko tym razem…
Pani w okienku pojawiła się dopiero po 15 minutach, więc czekaliśmy kwadrans dłużej.
Gdyby tego było mało nie mogliśmy wjechać na statek! Nie mam pojęcia za czym tam czekaliśmy..
Zamarzłam prawie, naprawdę potwornie zmarzłam. W Polsce było tylu pracowników w porcie, a tam prawie nikogo nie było widać.
Wjechaliśmy na statek dopiero 0 18:20, więc w sumie czekaliśmy prawie godzinę.
Później to już mogłam wziąć ciepłą kąpiel, zabrać gripex’y i schować się pod ciepłą kołdrą.
Jak doszłam trochę do siebie poszliśmy na kolację.
Tyle dobrych rzeczy na zimno, na ciepło i ciasta i lody, raj dla podniebienia. 🙂
Jedzenie na statku jest przepyszne, możemy śmiało je polecić. 🙂
W drodze powrotnej już czuliśmy, że płyniemy, ponieważ trochę bujało.
Droga przebiegła bez komplikacji, a 12h na statku szybko minęło.
Jesteśmy zadowoleni z rejsu i jednodniowego pobytu w Szwecji.
Było to naprawdę świetne zakończenie wakacji. 🙂
Myślę, że w przyszłym roku wybierzemy się też w jakiś rejs ze StenaLine, tylko tym razem skusimy się raczej na bieganie. 🙂
Spodobało nam się, także polecamy. Na pewno nie będziecie żałować!!!! :)))))
0 Comments
1 Pingback